Czas trwania wystawy: 27 listopada – 29 marca 2026
Człowiek, z myślenia ciągłą walką tragiczną staje się tu lalką,
zamaskowany maską stałą, jakby bez duszy było ciało.
Stanisław Wyspiański, Wyzwolenie
Poeta, krytyk teatralny, recenzent, dyplomata, autor dramatów, w tym nieukończonych, satyryk, redaktor czasopism i radiowych audycji, kolekcjoner sztuki, przyjaciel artystów, emigrant. Współtwórca grupy poetyckiej Skamander i twórca jej nazwy, którą zaczerpnął z II Aktu Akropolis Stanisława Wyspiańskiego: „Noc w mieście głęboka; Skamander połyska, wiślaną świetląc się falą”.
Jedna z najbardziej charakterystycznych postaci przedwojennej Warszawy. Tadeusz Nowakowski zapamiętał Lechonia w czasie nowojorskiej emigracji jako osobę nieprzystającą do otoczenia: „(…) widzę go znowu, wysokiego dystyngowanego pana w czarnym (…) kapeluszu (…) zawsze ubranego na ciemno, z białym szalikiem wokół szyi, typowego »lepszego pana« z Warszawy przedwojennej, zabłąkanego w Nowym Yorku. Idzie w zamyśleniu, w karku przygarbiony, ściskający w ręku białe rękawiczki. Nie zważając na wezbrane rzeki samochodów, na zgiełk śpiącego tłumu, dla podkreślenia, że tu nie przynależy, posuwa się spokojnym, starannie odmierzonym krokiem, jakby szedł na południowy spacer po Nowym Świecie lub przez Krakowskie Przedmieście. On jeden nie spieszy się, umyślnie się nie spieszy. Ten strój tak inny, ten krok tak inny, to cichy protest przeciw czasom i ulicom, które nie są jego. Nawet w tym dalekim, obcym mieście, gdzie wszyscy pędzą obłąkani, a czas jest tylko pieniądzem, zachował warszawski zwyczaj odprowadzania przyjaciół w stronę domu, długiego żegnania się z nimi na rogu ulicy, serdecznego powiewania kapeluszem, dopóki znajomek znad Wisły nie odpłynie w tłumie” (W. Wyskiel, Kręgi wygnania. Jan Lechoń na obczyźnie. Krąg pierwszy i drugi, Wrocław 1988, s. 120).
Kazimierz Wierzyński zaś we Wspomnieniach o Janie Lechoniu w opracowaniu Pawła Kądzieli (Warszawa 2006,s. 321) zanotował: „Dziś, po latach, można bez omyłki powiedzieć, że objawił się jako geniusz. Pisał mniej, niż pragnęlibyśmy wszyscy kochający jego wiersze, bo odpowiadał mu rodzaj poezji oszczędnej i opanowanej, która spośród różnorodnych wzruszeń wybierała najważniejsze i szukała dla nich wyrazów monumentalnych. Ani patos, ani uniesienie porywające go tak często, nie rozbijały mu klasycznej formy, potrafił też najbardziej wzburzoną treść utrzymać w umiarze”.
Był też osobą niedającą się jednoznacznie zdefiniować, o czy sam pisał w Dzienniku 11 października 1949 roku: „Czy to możliwe, żebym już nigdy nie mógł zaznać odpoczynku od tego niepojętego rozdwojenia, które mnie rozdziera, którego sensu nie rozumiem, a które tyczy się wszystkiego we mnie: myśli, uczucia i zmysłów?”. Był bowiem neurastenikiem ze skłonnością do imaginacji i depresji, który już w młodości podejmował próby samobójcze. Świadomość, że z przymusowej emigracji nie ma powrotu do kochanej Warszawy i kraju pod komunistycznym i sowieckim dyktatem pogłębiała jego stany rozdarcia i depresji. A także rozdarcie z powodu preferencji seksualnych. Pisał o tym w liście do Anny Iwaszkiewicz 24 lutego 1923 r.: „(…) opuściło mnie szczęście – najczęściej odchodzi ono od nas raz na zawsze, mówią o nas wtenczas, żeśmy się zmarnowali. Bardzo, bardzo piękna kobieta, bardzo czuła, bardzo szlachetna, bardzo godna, potrzebuje teraz mnie silnego, gotowego do życia, mam być jej wcielonym złudzeniem – a myślę, że nigdy nie byłem bardziej do tego niezdolny. Nie ma Pani pojęcia, jak mi jest ciężko, ile razy myślę o W. S. [Wandy Serkowskiej] biorąc na rozum, sprawa nie powinna być bardziej zawikłana niż Jarosława I Pani – a tak bardzo nie wierzę, abym mógł się zmienić na lepsze. Czuje Pani chyba, że to jest konieczne”. (Listy Jana Lechonia do Anny Iwaszkiewicz, oprac. Henryk Szletyński, „Życie Literackie”, 1982, nr 1 s. 5).
Wystawa w Muzeum Literatury to jedynie próba przypomnienia tej wyjątkowej postaci, poety, który odcisnął głębokie piętno na literaturze międzywojennej Polski i jej kulturze tego okresu. Poety uwikłanego we własne ograniczenia, ambicje, traumy i historię. Ekspozycja składać się będzie z bogatego zestawu ikonografii ze zbiorów własnych Muzeum Literatury, Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów na Stawisku oraz Narodowego Archiwum Cyfrowego. Uzupełnią ją będące w kolekcji Muzeum Literatury obrazy i rysunki, pamiątki, rękopisy i książki. Narrację stanowić będą wybrane wiersze poety, w tym stanowiący główną oś wiersz Erynie, cytaty z Dziennika i cytaty z wypowiedzi współczesnych mu pisarzy.
To teatr. Tylko teatr. Odstawiają płótna.
Cóż to? Konrad na scenie? Do domu już pora!
Musiała cię wymęczyć ta scena pokutna,
A jutro musisz przyjąć posąg Komandora
[…]
Co to, drogi Konradzie? Naprawdę w więzieniu?
tylko blask mu bije, jak nigdy, z oblicza,
Ta rana jest prawdziwa, nie pytaj, czy boli.
Ach, ten Konrad! Tak wierzył słowom Mickiewicza,
Że zagrał nawet więcej, niźli było w roli.
Jan Lechoń Ostatnia scena z „Dziadów”
(Lutnia po Bekwarku, 1942)
































